Archiwum marzec 2005


mar 28 2005 a w moim pokoju...
Komentarze: 2

popioły

i suchość dni obecnych

...

I nadszedł czas najwyższy. Rozpostarłam drzwi mojego zakonu. Życie nadało mi nowe imię. A raczej Ty to zrobiłeś. Dopóki samotności ręki nie podam, dopóty Ty triumfujesz. Przecież dobrze wiesz, że nie lubie przegrywać. To nie w moim stylu, chadzać z opuszczoną głową. Nie mi pisany los ofiary. Jedyne co mogę, to założyć kaptur na głowę, puścić głośniej muzykę i szerzej otworzyć oczy. By nie wiedzieć, by nie widzieć, by nie usłycheć ani słowa. Szeptem nie operujesz, a tylko on leży w mym zrozumieniu. Ktoś mi macha czarnym habitem i różańcem drewnianym osnutym duszącym zapachem uschłych róż. Lecz kto by mnie na droge pobłogosławił. Kto korzeń mój wyrwał. No cóż. Rozumię. Ja sama.

I czemu ona mi tak podobna. W myśli. W temperamencie. Ta lepsza strona wspólnej tajemnicy. Tak dawno jej nie widziałam. Oczu mych nie uspokajała czerń jej koszuli. Nie drażnił zapach jej kota. Stopa nie otarła się o chropowatą kafelkę w jej przedpokoju. Ona nie wspomina mnie z tą częstotliwością. W końcu ja to tylko 'rodzinka od święta' a że święta bywają tu rzadko... 

Tu ukojenia nie znajdziesz. To tylko my kapłanki. te same, które pare dni temu rzucały na ciebie urok. Te same, które wyśmiałeś na przystanku. Te same, które nazywasz koleżankami. Te same jak wszyscy ci sami. W szarej bieli tatuażu. Naszym herbem samotność i nostalgia, a pomiędzy szaleństwo. Szaleństwo w oczach. Ty nazywasz to kurwikami. Spękanym drzewem, pustynia naszych uczuć.

I na siłę ktoś próbuje wmówić, że mnie kocha, a kochać nie powinien. Tak, że niby chce być blisko, że potrzebuje. A ja najzwyczajniej w świecie nie wierzę. W oczach kłamstwa nie utopisz, ono i tak wypłynie na wierzch. Dziś zdepczę miłość, wzgardzę nią. I poczekam, poczekam w spokoju jak zada mi cios w najmniej spodziewanym momencie. Ona zbyt dobrze zna mój czuły punkt.

Nic nie trwa wiecznie. Czas złożyć ofiarę.

siostraklara : :
mar 16 2005 Lśnię w słońcu zbroją z wyrytą cierpliwością...
Komentarze: 4

Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły

odeszła

Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisłą
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwa krwi
nie wróciła

Jestem Julią
mam lat tysiąc

żyję-

/Halina Poświatowska/

A miłość moja umarła na szarej barwie liści. Bezpowrotnie. Na nic krzyk rozdzierający ciszę. Słowa ugrzązły w gardle, przypaliły policzka. I cóż ja mogę w swojej obronie? Pozwoliłam odejść, nie oczekiwałam powrotu. Kiedyś poszukiwaczka, dziś cierpliwie czekam. Ona przyjdzie, zawsze przychodzi. Poczekam, dorosnę i skonsumuję w odpowiednim czasie.

Póki co, rzeczywistość dnia powszedniego, sprzeciw wobec zaisniałemu sytemu, egzystencja na miarę nieudacznika i myśl o rzeczach szalonych. Są dwa stany, które mnie napędzają, miłość i adrenalina, lecz tylko ta druga dla mnie dostępna. Czas najwyższy na dawkę szaleństwa, oderwać się muszę. Narazie zwalczam wirusa w organiźmie, w kolorach jutro się nie maluje....

siostraklara : :
mar 07 2005 Błękit
Komentarze: 4

I już coraz żadziej ta myśl kwitnie tak wyraźnie w mojej głowie. Dawne dni płyną jakoś szybciej. Z każdym dniem więcej ludzi umarłych. A każdy gest zbliża mnie...

Czeluści własnego umysłu

Czasem tak niepojęta mała tajemnica bycia człowiekiem. Uśpione nadzieje, porzucone ambicje.

I tylko ta sama muzyka rozbrzmiewa wokół. Kwiaty od dawna uśpione pod śniegiem. Nagle ziemskie życie zaschciało ujrzeć słońce. Jasny blask czarnych myśli. Jedyne co czuję wyraźniej to ból głowy. On zawsze powraca, choć czasem o mnie zapomina. To będzie ciężki tydzień, a ja namiętnie pocieram oczy. Przynajmniej nie widze rozmazanego tuszu opadającego na policzka. Byle do piątku!

siostraklara : :
mar 03 2005 Rozmyślania...?
Komentarze: 2

 

Zawsze uwielbiałam zapach cynamonu. Kojarzy mi się z tymi wieczorami spędzonymi przy kominku z herbatą w ręku gdzie wokół rozprzestrzenia się ten słodkawy zapach. Niestety coraz rzadziej mogę cieszyć się chwilami niepowtarzalnego spokoju. Powoli nadchodzi wiosna. Wszystko nabiera tępa. A ja? Jak zwykle nie nadążam. Czas nigdy nie był przyjacielem człowieka. Obowiązki i konsekwencje stale uczepiają się. Nadal rozrastam się do rozmiarów olbrzyma spoczywającego na czyiś ramionach. Taki los...

siostraklara : :